niedziela, 27 października 2013

12/ nowości ciąg dalszy..

-Em to chyba wszystko- powiedziałam rozglądając się po swoim pokoju.
-Napewno? To jak tak to weź ten ostatni karton i idziemy na dół - odparła mama niby normalnie ale wiedzialam że stara się być silna, ale jest to dla niej cholernie cieżkie. Nienawidzę tego skurwysyna!- pomyślałam złowieszczo o ojcu.
-Ok.
-Kamila..-usłyszałam swoje imię gdy wychodziłam z pokoju z kartonem w rękach. Zatrzymalam się i obróciłam w kierunku matki.
-He?
-Jesteś pewna że dasz radę?
Przewróciłam teatralnie oczami.
-Mamo gadałyśmy już o tym. Jasne że dam. Właśnie chciałam zacząć wszystko od nowa. A w nowym miejscu będzie mi lepiej. Tutaj niektórzy nauczyciele mnie szczerze nienawidzą, chociaż sama nie wiem czemu- w tym momencie popatrzyła na mnie z pobłażliwym uśmiechem - A tam nikt mnie nie zna więc mogę zaczynać jak to mówią od zera. Poza tym babcia sama mówiła że możemy do niej wrócić w każdej chwili, bo dla niej samej dom jest za duży i że będzie czuć się bezpieczniej. Więc uważam ten temat za zamknięty.
Mama westchęła. 
-Dobrze, skoro tak twierdzisz. Tylko potem nie chce żadnego marudzenia. Wiesz że nie będzie odwrotu.
-Taaa....
Gdy schodziłyśmy po schodach rozległ się dzwonek do drzwi.
-Kurczę! Zapomniałam. To ten faćio od majcy..
-Żaden  faćio tylko Filip. To znaczy dla Ciebie pan Filip.
-Ta...to wy już jesteście na "ty"?- zdziwiłam się zbiegając po schodach i odkładając karton do całej reszty.
Nim zdążyła mi odpowiedzieć otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry - uśmiechnął się koleś.
-Dzień dobry i dowidzenia. Korki są już nieaktualne.
-Kamila! -usłyszałam za plecami niemal płaczliwy krzyk starszej . Przyznaję- chyba troszkę przesadziłam. Ale tylko troszeczkę - Bardzo pana przepraszam za córkę, myślałam że będzie coraz lepiej. Proszę wejść.
-Nic się nie dzieje, przyzwyczaiłem się - uśmiechnął się patrząc na mnie złośliwie. Znów posłałam mu to moje spojrzenia jakbym patrzyła na kretyna. 
- Proszę wybaczyć że pytam ale państwo się wyprowadzacie?- zapytał po chwili wskazując palcem na kartony.
-Taaa. I dlatego nie będe już potrzebowała korków. Wszystko jasne? Ale...
-Ale?- podniósł brew w geście zapytania.
-Żeby nie było chciałam...- cholera, że to takie trudne!
-Chciałaś co?
Przełknęłąm głośno ślinę.
-Chciałam ...no....ten..eee...podziekować - po czym dodałam pośpiesznie- za wszystko.
Chodziło mi tu bardziej o to że mogłam mu się w pewnym sensie wygadać niż że chciał mi pomóc. On chyba też to załapał co wywnioskowałam po jego spojrzeniu.
-Nie ma za co.
Taa....- pomyślałam z ironią. Kamilka zaczyna się uczyć, Kamilka zmienia miejsce zamieszkania, Kamilka zmienia otoczenie, Kamilka zmienia zachowanie. Nie! Zachowanie nie! No może tylko troszkę się zmienię. Ale tylko odrobinkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz