sobota, 2 marca 2013

18/ Mój wariat..

-To ja będe się już zbierać- powiedziałam stojąc przed moim domem z ukochanym, trzymając się za ręce.
-Dobrze. Kolorowych. - powiedział patrząc na mnie intesywnie w ciemności. Padał na nas tylko ledwo jasny cień z znajdującej się o kilkanaśicie kroków latarnii. Wspiełam się na palce, Max objął mnie w pasie i pocałowaliśmy się na pożegnanie.
-Dziękuje- powiedziałam niemal szeptem ale usłyszał bo zaraz zapytał:
-Za co?- uśmiechnął się łobuzersko, wiedziałam że wie o co mi chodzi ale chciał to uslyszeć z moich ust.
-Za ten wieczór. Był cudowny. - odparłam bawiąc się jednym kosmykiem Jego włosów.
-Miał taki być. Wiedziałem że Ci się spodoba- powiedział przekornie, śmiejąc się łobuzersko.
-A i podziękuj Ance. No bo gdyby nie Ona kto wie jakbyś sobie poradził, może teraz akurat byłabym rozczarowana? - mówiąc to nadal obojętnie bawiłam się jego włosami. Widziałam jak się delikatnie spina. 1:0 dla mnie- pomyślałam i się uśmiechnełam.
-Śmiejesz się ze mnie?- zapytał.
-Nie...no może troszkę.- przyznałam, zaczynając się śmiać.
-Tak? No to powtórka z nad jeziora. Znów będziesz błagać o litość- mówiąc to znów zaczął mnie łaskotać.
-Nie! Nie! Dobra, pszepraszam, przepraszam już nie będe no!- przeszedł mnie dreszcz na samo wspomnienie.
Uśmiechnął się z triumfem po czym westchnął. Popatrzyłam się na Niego, podnosząc teatralnie jedną brew w geście zapytania.
-Widzę że muszę powiedzieć to pierwszy bo z Ciebie tego raczej nie wyduszę- zaśmiał sie po czym zrobił się poważny- Kocham Cię Kaja.
Na te słowa obudziło się stado motyli w mym brzuchu. Kiedy one wreście sobie zdechną?- pomyślałam. Po czym zaraz skarciłam się w duchu. Nie, niech żyją jak najdłużej.
-Ja Ciebie też kocham Max. - odparłam. Pocałowaliśmy się, po czym dodałam- Naprawdę musze już iść. Pa
-Pa- powiedział i czekał póki nie znajdę się za bramką. Gdy dochodziłam do drzwi usłyszalam że mnie woła. Obróciłam się i zobaczyłam że stoi nadal za bramką ale woła mnie gęstem ręki bym podeszła. Gdy znowu się przy niej znalazłam nawet nie zdążyłam zapytać o co chodzi, gdyż otworzył bramkę, wtargnął na mój ogród po czym objął moją twarz w ręce i pocałował namiętrnie. Gdy skończyliśmy, nie mogłam przez moment zlapać powietrza.
-Teraz to mogę już iść spać.- powiedział, uśmiechnął się łobuzersko, zakręcił się na pięcie i zostawił mnie samą tak po prostu.
-Wariat- wyszeptałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam w końcu do domu.



jeśli ktoś to czyta proszę o jakiś komentaaarz :)  

17/ Nie wszystko się zmienia..

Stałam jak wryta. To co zobaczyłam przesoło moją wyobrażnie. Dopiero teraz tak naprawdę dotarło do mnie gdzie się znajdujemy. Przede mną rozprzestrzeniało się najpiękniejsze miejsce jakie dotąd widziałam. Miękka łąka zakończona brzegami lśnuącego, mieniącego się na zielono, jeziora. Po jego powierzchni spokojnie, kołysały się zapalone lampiony. Drzewa otaczały ten cudowny krajobraz. Na nich również znadowały się lampiony kołysząc się w takt muzyki grającego wiatru. Na ziemi znajdował się koc, z nakryciem dla dwóch osób i koszyk, najprawdobodobniej z jedzeniem. Zachód słońca dopełniał całości, chowając się za jeziorem. Max objął mnie w pasie i szepnął wprost do ucha:
-Podoba Ci się?
Obróciłam się do Niego, gładząc go reką po policzku. Łzy szcęścia same napłyneły mi do oczu.
-Jest cudownie...- wyszpetałam po czym znó obróciłam się by zobaczyć to jeszcze raz, by upewnić się czy to aby nie sen.
-Chodź...- powiedział, uśmiechając się delikatnie zadowolny z mojej reakcji którą zapewne wczesniej już sobie wyobrażał. Gdy usiedzliśmy spojrzał na mnie. Odpowiedziałam mu tylko uśmiechem.
-No to co? Zaczynamy piknik? Bo zgłodnialem- mówiąc to zaczął otwierać koszyk.
-Ha ! A było już tak romantycznie - jęknełam, śmiejąc się.
-Kotek jest cały czas romantycznie, ale ja nie jestem idealny, powinnaś o tym wiedzieć- spojrzał na mnie znad koszyka trzymając w ręce ciasto czekoladowe, które tak uwielbiałam.
- Dla mnie jesteś idealny w każdym calu- nachyliłam się i delikatnie cmoknełam go w policzek.
-Miło- uśmiechnął się- jemy?
-Hahaah! No ok.
Delektując się smakiem mojego ulubionego ciasta zapytałam patrząc w jezioro:
-Kto ci pomógł?
-Hę?- zapytał. Nie zrozumiawszy o co pytam.
-Zadałam Ci pytanie kto Ci pomógł to wszystko urządzić? - uśmiechnełam sie patrząc na Niego.
-Nikt- powiedział poważnie. Ale zaraz zdradził go ten szelmowski uśmieszek.
-Misiek!- powiedzialam mrużąc oczy w geście udaawanej złości.
-Anka- odparł po czym dodał- Skąd wiedziałaś że ktoś mi pomagał?
-Bo facet zostanie tylko facetem.- odparłam uśmiechając się szelmowsko jak on, ale daje rękę uciąć że nie było to tak seksowne jak Jego uśmiech. Może i się myliłam? Bo odłożył talerz powiedział coś w stylu "Przegiełaś" i położył się na mnie, łaskotając mnie i obsypując namiętnymi pocałunkami.

16/ Niespodzianka..

-Dokąd idziemy? -zapyłam mając zamknięte oczy i wlekąc się niezdarnie za moim skarbem który prowadził mnie za ręke i co chwila sprawdzał czy nie podglądam.
-Daleko, gdzie nikt nas nie znajdzie- odparł, cytując zdanie z któregoś z moich romansideł i zaczął się śmiać.
-Za grosz w Tobie romantyzmu! Ale serio pytam : Daleko jeszcze?
-Jesteś strasznie marudna. Nie nauczono Cię na czym polega cierpliwość? - i znów się roześmiał. Jak mi tego brakowało...- pomyślałam.
-Owszem uczono, i opanowałam to w stopniu doskonałym. Tylko nienawidzę niepewności..-powiedziałam trochę zirytowana tym że co chwila o mało nie gubiłam baletek.
-A niespodzianek?- usłyszałam po czym staneliśmy w miejscu.
Zaczełam powoli otwierać oczy i nie usłyszałam sprzeciwu więc otworzyłam je normalnie i spojrzałam na Maxa, na jego twarzy błąkał się uśmieszek.
-Lubię ale....urodziny mam dopiero jutro- wybąkałam nieco zdezorientowana.
Westchnął tylko po czym położył swe dłonie na mych biodrach i przyciągnął mnie do siebie, objąwszy w pasie.
-Czy akurat musi być jakaś okazja bym pokazywał Ci jak bardzo Cię kocham?- patrzył mi prosto w oczy.
Uśmiechnęłam się, me serce zaczęło bić jak szalone. Brakowało mi tego uczucia szczęścia.
-Czy ja Ci przypadkiem nie zarzuciłam braku romantyzmu? - zapytałam nadal się uśmiechając szelmowsko, przygryzając dolną wargę.
-No zarzuciłaś, zarzuciłaś. Ale jak sie postarasz to może zapomnę o tej obeldze - po czym zniżył wzrok na me usta.
-Myśle że to całkiem dobry pomysł - niemal wyszeptałam jednym tchem i połączyłam się moimi ustami z Jego. Mineła dobra chwilla po czym odsuneliśmy się od siebie, łapiąc łapczywie oddech. Oparłam się na jego piersi.
-Wszystko zostało Ci wybaczone- powiedział jeszcze oddychając głośno po czym wybuchneliśmy głośnym śmiechem- ale, ale teraz niespodzianka.
-Naprawdę nie mus...- zaczełam.
- Ale ja chcę -przerwał mi i obrócił mnie delikatnie.
I wtedy po raz pierwszy od pewnego czasu odebrało mi mowe na widok tego co przed chwilą ujrzałam.

15/ Drugi początek..

Leżąc u siebie w pokoju i czytając usilnnie jakąś książke niewiadomo skąd byle by nie myśleć, byle by zapomnieć,. Chociaż na chwilę. Wyrwał mnie z tego dzwięk dzwonka do drzwi. Spojrzałam na zegarek, byłą godzina 18:00. Ciekawe kogo niesie- pomyślałam. I odkładając książke usłyszałam mamę wołającą z dołu:
-Kaja! Masz gościa. - po czym dosłyszałam jak mówi do przybyłej osoby: -Idź tam do Niej, jest u siebie.
Wstałam i ręką przeczesałam włosy. Naprawdę nie wiedziałam kto to może być. Otworzyłam drzwi i osłupiałam. Przede mną stał Max. W ręku trzymał czerwoną róże i czekoladki. Uśmiechał się nieśmiało.
-Cześć- powiedział po czym dodał- Mogę wejść?
Nie odpowiedziałam. Tylko otworzyłam szerzej drzwi i odsunełam się by wszedł. Gdy stał już w moim pokoju zamknęłam drzwi.
-Chciałbym z Tobą porozmawiać...-zaczął patrząc na mnie badawczo, jakby chciał wyczytać co czuję, mimo że sama tego nie wiedziałam.
-Em..proszę siadaj- wskazałam na fotel i sama usiadłam na drugim.
-Kaju ja...-wbił wzrok przez chwilę w ziemię po czym znów patrzył na mnie czujnie mówiąć- ja chciałem Cię za wszystko przeprosić. Wiem zachowałem się jak kretyn! Ale byłem wściekły, nie wiedziałem komu mam wierzyć...
-Z reguły z tego co wiem wierzy się dziewczynie z którą się jest- przerwałam mu.
Westchnął.
-Wiem, zrozumiałem to..
-Szkoda że tak późno- znów mu przerwałam. Nie miałam zamiaru od razu rzucać mu się na szyję. Chciałam mu to wszystko choć trochę utrudnić.
-Dobra, wiem! Zawaliłem na całej linii ale czy jest jeszcze szansa że..mi przebaczysz i będzie między nami jak dawniej?-zapytał. W jego oczach widziałam nadzieję pomeszaną z determinacją.
-Zależy co rozumiesz przez "będzie z nami jak dawniej"? - odpowiedziałam pytaniem. Ale nikt nie może sobie wyobrazić jaka byłam szczęśliwa.
Jęknął.
-Doskonale wiesz co. - odparł po chwili.
-To w takim razie Ci nie wybaczam.- powiedziałam z udawaną obojętnością bawiąć się pierścionkiem.
-Rozumiem...-wybąkał po chwili po czym wstał i już miał podejść do drzwi gdy ja zagrodziłam mu drogę. Zarzuciłam mu ręce na szyję a on posłał mi spojrzenie wypełnione nadzieją.
-To znaczy że jednak dostaję 2 szanse?- zapytał.
-Tak. Ale nie będzie pomiędzy nami tak jak kiedyś. Teraz ma być między nami jeszcze lepiej. Przede wszystkim więcej zaufania.
-Obiecuję- odparł.
Po czym przypieczętowaliśmy to gorącym, spragnionym siebie pocałunkiem.