niedziela, 27 października 2013

13/ przeprowadzka..

-To tak nagle zrodził się pomysł o przeprowadzce?- zapytał koleś po czym zaraz się zreflektował- Oczywiście jeśli mogę wiedzieć.
-W zasadzie to...
-W zasadzie to tak gdy w tatusia głowie zrodził się natomiast pomysł porzucenia nas, jeśli wie pan o czym mówię- przerwałam mamie po czym uśmiechnęłam się zbyt słodko niż wypadało. 
Gościu się zmieszał. Chrząknął tylko po czym odparł:
-Przepraszam za swój nietakt.
-Nic się nie dzieje. Skąd mógł pan wiedzieć?- zapytała go starsza retorycznie.
-Ta...-westchnęłam przyglądając się kartonom- Tylko jest problem kto to wszystko przewiezie do babci..
-Matko! Nie pomyślałam o tym. Na śmierć wyleciało mi to z głowy!- mówiąc to mama zasłoniła dłonią usta.
-No to co teraz? - zapytałam trochę zirytowana. Chciałam się jak najszybciej wynieść z tego domu.
-Jeśli to nie problem i da mi pani godzinę to ja chętnie pomogę z transportem tego- zaproponował koleś.
-Naprawdę?- zapytała starsza z nadzieją w głosie.
-Ta..tramwajem pan raczej tego nie przewiezie- powiedziałam z kpiną w głosie.
-A czy ja coś wspominałem o tramwaju? Mam kolegę który na pewno zgodzi mi się pożyczyć ciężarówkę. Wiec jeśli pani by była zainteresowana...-zwrócił się do mamy.
-Ależ oczywiście! Będę panu bardzo wdzięczna.
-To nic takiego, ale tak jak mowie najwcześniej za godzinę się tu pojawię.

I tak jak powiedział tak też się stało. Gdy uporaliśmy się z tym wszystkim co trwało jakieś 3 godziny i 8 kursów tam i z powrotem w końcu znaleźliśmy się u babci. Dokładnie 31km od mojego dawnego miejsca zamieszkania. Była to powiedzmy "mała wieś" chociaż nie była typową wsią. Była to ulica gdzie znajdował się zaraz dom przy domie. Wszystkie były  duże i ładne. Stanęłam przed domem babci i wpatrywałam się w mój "nowy" dom. Taaa...ciekawie- pomyślałam.
-Kamilko kochanie!- rozległ się ciepły babciny głos na ganku- Chodź bo się rozchorujesz. Jezu jak ty urosłaś, dziecko- powiedziała gdy stanęłam tuż obok i pocałowałam ją w policzek. Babcia była w dechę. Nigdy nade mną nie wisiała i w ogóle była jakaś normalna. 





Komentarz = nowy wpis. Ja poczekam, jestem cierpliwa :D



12/ nowości ciąg dalszy..

-Em to chyba wszystko- powiedziałam rozglądając się po swoim pokoju.
-Napewno? To jak tak to weź ten ostatni karton i idziemy na dół - odparła mama niby normalnie ale wiedzialam że stara się być silna, ale jest to dla niej cholernie cieżkie. Nienawidzę tego skurwysyna!- pomyślałam złowieszczo o ojcu.
-Ok.
-Kamila..-usłyszałam swoje imię gdy wychodziłam z pokoju z kartonem w rękach. Zatrzymalam się i obróciłam w kierunku matki.
-He?
-Jesteś pewna że dasz radę?
Przewróciłam teatralnie oczami.
-Mamo gadałyśmy już o tym. Jasne że dam. Właśnie chciałam zacząć wszystko od nowa. A w nowym miejscu będzie mi lepiej. Tutaj niektórzy nauczyciele mnie szczerze nienawidzą, chociaż sama nie wiem czemu- w tym momencie popatrzyła na mnie z pobłażliwym uśmiechem - A tam nikt mnie nie zna więc mogę zaczynać jak to mówią od zera. Poza tym babcia sama mówiła że możemy do niej wrócić w każdej chwili, bo dla niej samej dom jest za duży i że będzie czuć się bezpieczniej. Więc uważam ten temat za zamknięty.
Mama westchęła. 
-Dobrze, skoro tak twierdzisz. Tylko potem nie chce żadnego marudzenia. Wiesz że nie będzie odwrotu.
-Taaa....
Gdy schodziłyśmy po schodach rozległ się dzwonek do drzwi.
-Kurczę! Zapomniałam. To ten faćio od majcy..
-Żaden  faćio tylko Filip. To znaczy dla Ciebie pan Filip.
-Ta...to wy już jesteście na "ty"?- zdziwiłam się zbiegając po schodach i odkładając karton do całej reszty.
Nim zdążyła mi odpowiedzieć otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry - uśmiechnął się koleś.
-Dzień dobry i dowidzenia. Korki są już nieaktualne.
-Kamila! -usłyszałam za plecami niemal płaczliwy krzyk starszej . Przyznaję- chyba troszkę przesadziłam. Ale tylko troszeczkę - Bardzo pana przepraszam za córkę, myślałam że będzie coraz lepiej. Proszę wejść.
-Nic się nie dzieje, przyzwyczaiłem się - uśmiechnął się patrząc na mnie złośliwie. Znów posłałam mu to moje spojrzenia jakbym patrzyła na kretyna. 
- Proszę wybaczyć że pytam ale państwo się wyprowadzacie?- zapytał po chwili wskazując palcem na kartony.
-Taaa. I dlatego nie będe już potrzebowała korków. Wszystko jasne? Ale...
-Ale?- podniósł brew w geście zapytania.
-Żeby nie było chciałam...- cholera, że to takie trudne!
-Chciałaś co?
Przełknęłąm głośno ślinę.
-Chciałam ...no....ten..eee...podziekować - po czym dodałam pośpiesznie- za wszystko.
Chodziło mi tu bardziej o to że mogłam mu się w pewnym sensie wygadać niż że chciał mi pomóc. On chyba też to załapał co wywnioskowałam po jego spojrzeniu.
-Nie ma za co.
Taa....- pomyślałam z ironią. Kamilka zaczyna się uczyć, Kamilka zmienia miejsce zamieszkania, Kamilka zmienia otoczenie, Kamilka zmienia zachowanie. Nie! Zachowanie nie! No może tylko troszkę się zmienię. Ale tylko odrobinkę.

11/ ...motywacja x2

Zignorowałam jego spojrzenie. Wstałam i wyszłam. Po zrobieniu paru kroków poczułam że ktoś chwyta mnie za ramię. Nie musiałam się obracać. Wiedziałam że to On.
-Czego chcesz?- powiedziałam nie zatrzymując się tylko nadal idąc.
-Pogadać- odparł wyrównując ze mną kroku.
-Ze mną nie da się normalnie "pogadać"..- powiedziałam z zawartą ironią w moim głosie. 
-Poniosło mnie Kama, sorry.
Prychnełam.
-Ciebie za dużo razy już ponosi a ja mam już dość zastanawia się czy dać Ci kolejną szanse.
-Nie bądź taka..
-Ale jaka Rafał?! - zapytałam mocno zirytowana jego słowami, zatrzymując się gwałtownie.
-Przecież powiedziałem Ci co nadal do Ciebie czuję!
-Nadal? Szkoda że wtedy o tym nie pamiętałeś gdy..
-Nie bądź cyniczna. Nie zaczynaj znowu tego tematu!-zdenerwował się po czym momentalnie zreflektował- Kamila ja wiem dałem plamy ale proszę zapomnijmy o tym...- mówiąc to wziął moją dłoń w swoją po czym dodał- To wcześniej to była chwila zapomnienia.
Zagotowało się we mnie . Wyrwałam ręke z jego dłońi i zaczełam niemal biec ze złości do domu. 
-Kama! Ale co ja znowu takiego zrobiłem no...!
Nie odpowiedziałam mu. Czym prędzej chciałam się znaleść w domu. Ale gdybym wiedziała co tam zastanę pospieszyłabym się znacznie szybciej.
-Jestem! - krzyknełam i po raz pierwszy chyba w życiu postarałam się by nie trzaskać drzwiami.
Nie zdziwiło mnie że nikt mi nie odpowiedział. Ściągłam buty a kurtkę powiesiłam na wieszaku. I wtedy usłyszałam czyjś szloch.
-Mamo?- zapytałam zdezorientowana niepewnie wchodząc w głąb korytarzu. Zastałam ją klęczącą na ziemi w salonie. Pochylała się nad czymś. Dostrzegłam że była to ramka ze zdjęciem jej i ojca. Szybka byłą rozbita. Przez drzwi uchylone do ich sypialni zobaczyłam pootwierane półki i porozrzucane rzeczy. Domyśliłam się co się stało. Ojciec nas znowu zostawił ale w tym momencie przyrzekłam sobie że już na zawsze. 
-Mamo..-wyszpetałam- damy sobie radę- przyklękłam przy niej i przytuliłam ją z całej siły. Rozpłakałyśmy się obie. Mama z rozpaczy za starym ja natomiast z bezsilności. 

10/ ..małe zmiany wielki zamęt

Wziełam kubki i zaniosłam na dół. Nawet ja nie tknęłam swojej kawy, jakoś nie miałam na nią ochoty. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony w głowie brzmiały mi słowaa tego kolesia od majcy a z drugiej rodził się we mnie jakiś bunt że po cholere ja się tak staram jak może nawet nikt tego nie zauważy?! Ale wtedy staję mi przed oczami mama i ta jej ekscytacja malująca się na twarzy i nadzieja w oczach i znów czuję motywację. 
-A co to nie smakowała wam?- zapytała mama biorąc się znikąd w kuchni, przestraszyłam się jej. 
-Mamo! Ale mnie przestraszyłaś! Nie, dobra była tylko mnie zaczął boleć brzuch a faćio musiał wyjść gdzieś szybko .- odparłam wylewając zawartość obu kubków do zlewu.
-Aha. Kamila a mam pytanie: Co to się stało? - zapytała patrząc na mnie.
Wiedziałam o co dokładnie pyta, ale udałam głupa że nie wiem co ma na myśli.
-Ale o co ci znów biega? - zapytałam odkładając kubki i wycierając dłonie w ścierkę.
-No bo nie wcześniej nie chciałaś nawet słyszeć o jakiej kolwiek pomocy naukowej a teraz dowiaduje się że chcesz jednak tych korepetycji, że sama zadzwoniłaś nawet z prośbą do pana Filipa.
-No taaa..bo pomyślałam że...- i zastanowiłam się czy powiedzieć jej prawdę. Nie lepiej nie, bo mi nie wyjdzie i z wszystkiego nici, jeszcze bardziej się mną rozczaruję. Chociaż może jednak...tak! Powiem jej!
-Bo chodzi o to że ja to robię bo chce..
-Bo chcesz zwrócić na siebię uwagę?- zapytał stary wchodząc do kuchni. Zawrzało we mnie.
-Przestań! Daj jej dokończyć! O to że Kamilko co?- zapytała łagodnie mama.
-Nie, ta rozmowa nie ma sensu a napewno nie przy kimś takim jak on- mówiąc to spojrzałam nienawistnie na ojca, rzuciłam ścierkę na blat i wyszłam zostawiając ich samych. Idąc po schodach słyszałam jak teraz mama napierdziela ojca. Dobrze mu tak- szmaciarz- pomyślałam.
-----------------------------------------------------
Dzień później:


-Ejj Kama! Zaczekaj!! - usłyszałam Kaśkę która biegła ze szkoły w moim kierunku.
Zatrzymałam się i popatrzyłam na komórkę by sprawdzić która godzina. Nie chciałam się spóźnić na autobus by potem dreptać z buta do chaci.
-Jezu, co ty tak lecisz?!- zapytała szybko oddychając.
-Do domu, nie chce się spóźnić.
Zaśmiała się.
-Kama jakbym Cię nie znała to bym Ci uwierzyła. Od kiedy niby tak Ci się spieszy do domu? Nawet znam na pamięc twoje słowa: "Nie ten to następny, mi się nie spieszy ".
-Taaa...ale teraz to inna sprawa. Kaśka nie obraź się ale naprawdę musze się zmywać.
-Nie no spoczi, ale spotykamy się wszyscy wieczorem jak zawsze? W końcu weekend.
-Em..wiesz sama nie wiem czy dam radę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Co ty oddupcasz?! Ja o czymś nie wiem? A może ty się z kimś spotykasz?!- zmrużyła oczy jakby to miało jej pomóc w odgadnięciu prawdy. A była ona taka że miałam mieć korki. I to nie tylko z matmy..
-Nie! Weź się ogarnij! Po prostu nie mam czasu i tyle! Ok idę. Narazie. - cmoknełam ją przyjacielsko w policzek. I gdy już dojechałam na mój przestanek , dopiero zauważyłam  że ktoś się na mnie cały czas gapi. 

9/ ...wątpliwości

 -Ponoć od zawsze byłam z tego co słyszałam trudnym dzieckiem. Owszem zwracano mi uwagę na moje zachowanie ale ja to miałam gdzieś i tak jest do dziś. Nie przeszkadza mi być wredną nawet stwierdzę że lubię taka być.  Żyje się łatwiej.

Zrobiłam pauzę czekając aż coś powie ale on przyglądał mi się intensywnie próbując mnie zrozumieć. Więc wzięłam kolejny głębszy oddech i kontynuowałam, patrząc w okno. Tak było lepiej. Łatwiej mi zebrać myśli względem tego co miałam mu do powiedzenia.

-Może nie okazywałam swoich uczuć moich rodzicom, ale naprawdę ich kocham i szanuję. Chociaż nie. Ojca już nie. Straciłam do niego cały szacunek...

Poczułam że napłynęły mi łzy do oczu. Filip najwyraźniej to zauważył bo powiedział :

-Kamila dobra jak nie chcesz to nie mów. Wierze Ci już i pomogę jak tylko będe umiał. Ale musisz tego chcieć i się stara

Niewiem czemu ale uśmiechnęłam się mimowolnie przez łzy. Popatrzyłam na niego i powiedziałam tylko tyle:

-Robię to tylko dlatego że szkoda mi mamy, że musi żyć z takim człowiekiem jak ojciec. Chcę by chociaż ze mnie była-zawiesiłam głos-  chociaż raz dumna. Należy się to jej-otarłam łzę. Nie mogłam ich powstrzymać.

W tym samym momencie  rozległo się stukanie do drzwi. Mama. Nim zdążyłam facet wstał i otwarł jej drzwi.

-Przynoszę zamówienie- zażartowała. I zobaczyłam na jej twarzy ekscytację. I wtedy dotarło do mnie po raz kolejny że nie mogę jej zawieść. Jak ojciec.

-Dziękujemy- uśmiechnął się Filip do starszej.

-Nie ma za co. A co ty płakałaś?!- spytała nagle przejęta gdy na mnie spojrzała.

-Mamo! Proszę Cię! Nie bądź śmieszna. Ziewałam. Jestem zmęczona. Nie mogę?!

-Nie no możesz...oczywiscie że możesz. Dobrze więc ja zostawiam was samych.

Gdy zamknęły się za nią drzwi facet usiadł obok mnie.

-Nie sądzisz że mijasz się z celem?- zapytał patrząc na mnie.

-Ja? Bo niby czemu?

-Chcesz się zmienić dla niej a tutaj jej pyskujesz.

-Powiedziałam że chce by była ze mnie dumna, z ocen a nie powiedziałam że zmienię swojego zachowania. Mówiłam że moje zachowanie mi odpowiada.  I nikomu nic do tego!

-Zaczynasz od nowa? A czy nie pomyślałaś że jakbyś zmieniła się w stosunku co do niej była by o wiele bardziej dumna i zadowolona z Ciebie?...Zastanów się nad tym. Śpij dobrze. Dobranoc.

-Gdzie idziesz?! A kawa?!

-Przeproś mamę ale powiedź że musiałem wyjść.

I zostawił mnie samą. I znów poczułam się dziwnie i naszły mnie wątpliwości czy podołam temu wszystkiemu...

8/ plan.


Usłyszałam dzwonek do drzwi. I nagle pojawiły się wątpliwości.
Nie! Kamila ma być tak jak sobie to zaplanowałaś. Uda się- zaczęłam to powtarzać w myślach międzyczasie schodząc ze schodów. Tak jak już to wcześniej przewidziałam Filip stał na dole z mamą i oboje mieli zdezorientowaną minę.
-O Kamila dobrze że jesteś, właśnie miałam Cię wołać. Jak widzisz przyszedł pan Filip, korepetytor jak zapewne pamiętasz. I najwyraźniej zaszła jakaś pomyłka bo pan twierdzi że dzwoniłaś do Niego i umówiłaś się z nim na..
-Na korki- przerwałam starszej po czym dodałam- Wszystko się zgadza.
Matka przez chwilę patrzyła na mnie jakby mnie co najmniej widziała po raz pierwszy.
-Kamila ale od kiedy Ty&- zaczęła.
-Od dzisiaj- znów jej przerwałam. By nieco wybrnąć z tej sytuacji, bo czułam  się co najmniej głupio gdy oboje tak świdrowali mnie wzrokiem, zapytałam faceta od majcy czy się czegoś nie napije.
-Co? A tak. Kawy jakbym mógł prosić.- odparł wyrywając się z zamyślenia intensywnie na mnie patrząc.
-Mamo zrobisz? Ja bym chciała&
-Oczywiście że tak. Zaprowadź pana do siebie ja się wszystkim zajmę- powiedziała po czym obdarzyła nas uśmiechem ale wiedziałam że nadal jest w szoku. Nie ukrywam że sama w nim byłam.
Zostaliśmy sami i poczułam się trochę niezręcznie. Dziwnie jest być&eee&miłym ? A szczególnie dla gościa który mnie wcześniej strasznie irytował.
-Em..tak..no to może chodźmy do mnie.
Gdy tylko ledwo zamknęłam za nami drzwi od razu usłyszałam pytanie:
-W co ty pogrywasz?
Obróciłam się zaskoczona tym pytaniem.
-Ja? Nie bardzo rozumiem o co panu cho..-zaczęłam ale nie dokończyłam bo facet mi przerwał.
-Skąd ta nagła zmiana? Dzień wcześniej mówisz żebym się wynosił a dzisiaj nagle dzwonisz i ..
-Ej! Tylko bez takich! Wcale nie kazałam Ci się wynosić ! To znaczy panu..to znaczy ja chciałam powiedzieć że- zaplątałam się, złoszcząc się na siebie że prawie pozwoliłam znów na to by moja natura wygrała.
-Prawda.
-Co?- odpowiedziałam znów czując się zdezorientowaną.
-Oczekuje od Ciebie usłyszeć prawdę co ja tu robię i o co tak naprawdę Ci chodzi- powiedział  siadając na fotelu, rozkładając się na nim jakby co najmniej był u siebie.
Zawrzało we mnie i nim zdążyłam się opanować wyrwało mi się mych ust:
-Ej! Nie pozwalasz sobie czasem za..
Podniósł jedną brew w geście zapytania po czym wstając oświadczył:
-Wiedziałem że to by było zbyt proste i piękne. Widzę że pora na mnie.
-Nie!- wykrzyknęłam. Popatrzył na mnie jakby chciał mnie rozszyfrować po czym po chwili powiedział.
-Więc powiesz w końcu o co ci chodzi czy mam od razu wychodzić?
-Nie! zaprotestowałam- Dobrze! Wszystko panu opowiem.
Facet usiadł znowu na fotelu powracając do poprzedniej pozycji.
-A więc słucham- odparł a ja wzięłam głębszy oddech i w myślach powtórzyłam sobie: Nie! Kamila ma być tak jak sobie to zaplanowałaś. Uda się. I z tą myślą zabrałam się do wyjaśnień.

7/ na przekór

-Gdzie byłaś?! -  na przywitanie wyskoczył rozwścieczony ojciec z salonu.
-A dzień dobry. Tak, ładną mamy dzisiaj pogodę.- roześmiałam się kpiąco. Wiedziałam że wkurzyłam go Tym jeszcze bardziej.
-Nie przeginaj! Pytam po raz ostatni: gdzie byłaś?!
Zrobiłam zdziwioną minę i zaczęłam się pod nosem głupio podśmiechiwać.
-Jak to gdzie? W szkole tatusiu. roześmiałam  się równocześnie idąc w stronę schodów.
Nagle poczułam szarpnięcie za moją rękę. Ojciec chwycił mnie mocno za nadgarstek, obracając mnie z powrotem w swoją stronę. Byłam zdezorientowana i nieco przestraszona ale nie trwało to długo. Zaraz poczułam gniew.
-Puszczaj!- mówiąc to zaczęłam się wyrywać ale bezskutecznie, był silniejszy.
-Pytam się gówniaro gdzie byłaś?!- mówiąc to zaczął mną szarpać.
-Nie twój interes! Zdradzę Ci tylko tyle że jak najdalej od Ciebie, bym nie musiała Cię oglądać! wysyczałam przez zęby.
I nim zdążyłam się zareagować poczułam siarczysty policzek wymierzony w moją twarz. Ból był ogromny, łzy napłynęły mi do oczu ale nie pozwoliłam by zaczęły mi spływać po policzkach. Tej satysfakcji skurwielowi nie dam- pomyślałam. Obróciłam twarz z powrotem w jego stronę i patrząc mu prosto w oczy wyszeptałam:
-Nienawidzę Cię. Jesteś zwykłym zerem- wyszeptałam i poczułam że jedna łza się wydostała i zaczęła spływać mi po policzku.
-Zamknij się smarkulo! Dość tego! Za długo na wszystko pozwalałem Ci z matką! Jesteś rozpieszczoną gówniarą. To ty jesteś zerem! Nawet jednej dobrej oceny nie potrafisz przynieść prychnął- z resztą o czym ja mówię. Ty w ogóle do szkoły nie chodzisz!
-To jak Ci tak nie pasuję to w czym problem? Leć do tej swojej i zrób jej bachora, może będzie tym czymś czego oczekujesz ode mnie.
Ścisnął mnie mocniej za nadgarstek.
- Zamknij się i nie powracaj więcej już do tego tematu a zwłaszcza przy matce! Gdyby nie Ty byłoby całkiem inaczej& mniej kłopotów.- mówiąc  to puścił mnie a ja  niewiele się zastanawiając rzuciłam się biegiem do swojego pokoju. Wytrzeźwiałam niemal w tempie ekspresowym.  Zamknęłam drzwi na klucz i zaniosłam się głośnym płaczem.  W głowie słyszałam tylko ostatnie słowa ojca. Poczułam ogromny gniew. Zaczęłam zwalać wszystko z półek co miałam pod ręką. Książki, długopisy, chusteczki- dosłownie wszystko. Gdy poczułam już bezsilność oparłam się o drzwi plecami i zsunęłam się na ziemię nadal płacząc. I wtedy coś przykuło moją uwagę. Znajdowało się to w środku książki. Sięgnęłam po to i wtedy w mej głowie narodziło się wiele wniosków jak i pomysłów. Teraz albo nigdy!- pomyślałam. Wyciągnęłam szybko komórkę i wykręciłam numer znajdujący się na wizytówce.
-Słucham?- rozległ się cichy ale zdecydowany głos. A ja musiałam się tylko teraz postarać by tego nie spieprzyć.

6/ niespodziewany odruch..

-Kamila śniadanie!- usłyszałam matkę wołającą mnie z kuchni.
-Nie chce!
Po tych słowach moja mama pojawiła się w korytarzu z małym pakunkiem, w którym jak się domyślałam były kanapki gdy ja tymczasem ubierałam buty.
-Ale ja się Ciebie nie pytam czy ty chcesz czy nie tylko masz je ze sobą zabrać do szkoły powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Żeby potem przynieść Ci je z powrotem  i wyrzucić do kosza? zapytałam z ironią.
-Nic podobnego, tym razem masz je zjeść.
-Bo co? Bo ty mi tak każesz?!
Na te słowa mama opuściła z bezsilności rękę z kanapkami a w jej oczach dostrzegłam łzy. Cholera!- pomyślałam i nagle zrobiło mi się jej żal. Przecież zawsze ją praktycznie doprowadzałam do łez to czemu nagle teraz zaczyna mi odwalać i zaczynam czuć  się tak& dziwnie, głupio?
-Mamo..ja..przepraszam. -wybełkotałam mimowolnie po czym przytuliłam się do niej z całej siły.
Wyczułam że mama jest w szoku moją reakcją. Wcale się jej nie dziwiłam, sama w nim byłam. Po chwili dopiero objęła mnie ramionami, przytulając mocno do siebie.
-Kamila& - wyszeptała całując mnie w głowę i zanosząc się płaczem.  
Nagle zrobiło mi się tak jakoś dziwnie, poczułam się żałośnie. Oderwałam się szybko od mamy, podnosząc plecak z ziemi i niemal biegiem wypadłam z domu. Niewiele myśląc chwyciłam za komórkę i napisałam Kaśce że nie będzie mnie w budzie z zapytaniem czy się do mnie nie przyłączy. Po chwili otrzymałam wiadomość o treści chętnie. Po 30-minutach znajdowałyśmy się już razem w jakimś starym, opuszczonym magazynie. Gadałyśmy o byle czym, sącząc piwo i wypalając szlugi jeden po drugim. Nigdy nie zwierzałyśmy się sobie ze swoich problemów bo miałyśmy identyczne zdanie na ten temat że każdy ma w dupie Ciebie i twoje problemy

5/ nie da się?



-Kamila- zaczął, a ja już poczułam że serce podeszło mi do gardła. Zawsze jak się tak do mnie zwracał, oznaczało to naprawdę poważną rozmowę. A ja, powinnam dodać a zwłaszcza ja się takich panicznie bałam.
  Od jakiegoś czasu jesteś nie do wytrzymania. Zero kontaktu. Jesteś coraz bardziej opryskliwa- nie żeby to było coś nowego w twoim zachowaniu ale teraz to już w ogóle miazga. Masz wszystko totalnie gdzieś.
Zrobił pauzę. Czekał na moją odpowiedź ale ja milczałam. Więc kontynuował.
-Ja naprawdę nie chcę prawić Ci morałów bo powiedzmy sobie wprost że jestem dla Ciebie nikim. Zwykłym frajerem. Ale Kamila..-zwracając się do mnie uklęknął przy mnie i popatrzył mi w oczy takim wzrokiem że totalnie wymiękłam. Speszona opuściłam wzrok w dół po czym on jedną ręką zmusił mnie bym z powrotem patrzyła mu w oczy- Ja wtrącam się w to wszystko, bo& ja Cię nadal kocham.
Nie! Nie! Nie! To jakiś totalny absurd! Żeby znowu niewiadomo już który raz doprowadzić mnie do takiego stanu żeby nie wiedzieć co odpowiedzieć to już jakaś kpina!- myślałam gorączkowo. Tymczasem Rafał pochylał się, chcąc mnie pocałować.
-Nie!- krzyknęłam po czym jak oparzona wstałam i podbiegłam pod drzwi.
Na jego twarzy najpierw malowało się zdezorientowanie, złość a na końcu rozczarowanie.
-Ale dlaczego..
-Bo nie! Nie jesteśmy razem i ..
-Ale możemy znów być!- przerwał mi, zbliżając się w moim kierunku- Kama&
-Nie Rafał! Myślę że powinieneś już iść.- tym razem ja mu brutalnie przerwałam.
-Ale powiedz dlaczego..- zaczął ale nie dokończył bo matka wparowała bez pukania do pokoju:
-A co tu takie wrzaski?! Co tu się dzieje?
-Nie umiesz do cholery pukać?!- wyładowałam na niej całe napięcie które się we mnie wezbrało.
Nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Patrzyła na Rafała, oczekując od niego słowa wyjaśnień.
-Przepraszam panią. Zacząłem drażliwy temat z Kamilą i..
-Każdy temat prowadzony z Nią jest drażliwy- przerwała mu mama, mówiąc jak gdyby mnie tu wcale nie było.
-Ma pani rację -odpowiedział po chwili- z nią wcale nie da się normalnie porozmawiać- mówiąc to patrzył na mnie po czym dodał- Ja będę się już zbierał. Do widzenia pani.
Po czym wyszedł zostawiając mnie samą z mamą w pokoju.
-Córeczko nie możesz tak każdego odtrącać..- mówiąc to chciała mnie przytulić.
Wyjdź stąd!- zacisnęłam nerwowo oczy i pięści by zatamować łzy.
-Ale kochanie..
-Ze mną nie da się przecież normalnie porozmawiać! Sama tak powiedziałaś! Wyjdź! Chcę zostać sama!
-Jak chcesz..- powiedziała zostawiając mnie samą.
Zamknęłam drzwi po czym rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. I sama dokładnie nie wiedziałam z jakiego dokładnie powodu.