niedziela, 1 kwietnia 2012

14/ Nadzieja.


Idąc po wydeptanej ścieżce słyszałam i czułam łamane gałęzie pod wpływem mojego cieżaru. Słońce delikatnie gładziło mnie po policzku, a ciepły wiater delikatnie otulał. Pogoda ta głaskała wręcz ukajała mą zranioną duszę. Ból jakby zelżał ale czułam go nadal na myśl że
straciłam mój skarb, przy którym byłam bezgrancznie szczęśliwa, który kochałam i przestać nie zamierzałam. Pod wpływem natłoku myśli ból się nasilał, tlen stawał się moim wrogiem. Zatrzymałam się przed kafejką. Przez szyby próbowałam dostrzeć jego sylwetkę. Jest. Siedział w tym samym miejscu co zawsze ze mną. Zrobiłam głeboki wdech i wydech i weszlam. Zauważył mnie. Podniósł się z krzesła. Robił to za każdym razem ilekroć się spotykaliśmy. Na ten widok me serce ścisnął żal i dziwne uczucie tęsknoty.
-Cześc- przywitał się jakby od niechcenia.
-Hej, dziękuje że się chciałeś ze mną spotkać- powiedziałam niepewnie.
Prychnął
-Twoje argumenty były silniejsze ode mojej woli- zatrzymał się- a zwłaszcza ten ostatni-powiedział dobitnym głosem, wędrując wzrokiem na bok.
Ostatni?-myślałam gorączkowo; Ach, tak ten w którym powiedziałam że dam mu spokój raz na zawszę. Zabolało, cholernie mnie to zabolało. Czułam piekące łzy pod powiekami.
-Max...ranią mnie twoje słowa- wyszeptałam cicho.
-Ciebie?! A  ja?! A co ja mam powiedzieć?! Mnie zraniło twoje kłamstwa, oszustwa.-syknął z bólem.
Próbowałam walczyć z nadchodzącą na mnie lawiną żalu i rozpaczy i z lawiną łez która nadciągała. Kaja nie teraz, nie teraz w domu- uspakajałam się w myślach- teraz mu wszystko spróbuj wyjaśnić.
-Ja się wcale o nic nie założyłam z Aską, ona kłamie słyszysz! Jak moglabym się o Ciebie założyć ?! Jak?! Znasz mnie a raczej powinieneś-ściszyłam głos- po tym wszystkim co nas łączyło! Wiesz że nie byłabym zdolna do takiej podłości! Max...a gdzie nasza miłość, gdzie twoje słowa "i nic nas nie poróżni?! "...
Schylił głowę w dół i na jego twarzy pojawił się grymas.
-No gdzie?-powtórzyłam niemal szeptem.
Nastąpiłą cisza. 15 sekundowa cisza. Wpatrywałam się w jego twarz z nadzieją że wszystko się wkońcu do cholery ułoży.
Wkońcu podniósł głowę i spojrzał prosto w moje oczy.
-Kaju, nie będe ukrywał że nadal cie kocham. Starałem się o Tobie nie myśleć ale to było i jest prawie niemożliwe. Pogubiłem się sam trochę w tym wszystkim. Potrzebuję trochę czasu...- zniżył wzrok na stół szepnął tylko coś w stylu pszepraszam i wyszedł.
A ja poczułam światełko w tunelu. Może jednak się uda-pomyślałam. Idąc w strone tramwaju zanosiłam się co chwilę szlochem radości i smutku.

13/Tlen mym wrogiem...


-Nie mam już siły!- rzuciłam wypłakując się Ance w słuchawkę- Jak ona mogła?! Ten zakład przecież on nie istniał...on był, jest nieważny! Niech to szlag!
-Spokojnie. Napewno jeszcze wszystko się ułoży.- odparła pocieszająco Anka.
Prychnęłam. Co ona o tym wiedziała? Znałam Maxa i wiedziałam że jeśli na kimś się zawiedzie to już koniec, wszystko skończone. Na tą myśl zalałam się odnowa potokiem łez. 
-Kaja, proszę nie płacz już. Pogadam z nim- dodała po chwili niepewnie.
-Ty? Z nim? Ale o czym? To i tak nic nie da- odparłam, szukając nerwowo jakieś chusteczki koło siebie.
-Niewiem, spróbuje mu cokolwiek przegadać do rozsądku
-Sama wiesz że to nic nie da...wiesz co musze konczyc...Pa, dzięki za wszystko
-Pa skarbie, trzymaj się.
Rzuciłam telefon na łóżko i zaraz zaczełam ryczeć, ryczeć jak małe dziecko. Nie mogę bez niego żyć, ta myśl że brak go w moim życiu wywoływała u mnie brak tlenu. Kurczowo łapałam się poduszki i przyciskałam ją do siebie jak tarczę, tarczę przed bólem, która i tak nic mi nie pomagała. 

Obudził mnie dzownek komórki. Anka. Godzina? Druga w nocy. Co się stało?- zaczęlam gorączkowo rozmyślać.
-Halo?, halo?- powtórzyłam zachrypniętym głosem.
-Kaja?! Słyszysz mnie?!- po głosie Anki było można się domyślić że jest czymś nieźle podekscytowana conajmniej jakby odkryła coś nadzwyczajnego. 
-Tak słysze. Co jest?
-Słuchaj! Ja sobie coś przypomniałam! Ty się nie założyłaś z Aską wtedy, to znaczy nie tak dokładnie.
-Nie rozmumiem- zaczełam niepewnie.
-No bo wtedy jak Aśka się ciebie czepiała że nie masz chłopaka
- i ty też! -rzuciłam odruchowo oskarżycielskim tonem do słuchawki.
-Kaja! Nie przerywaj mi takimi bzdurami. To chcesz sie dowiedziec czy nie?!
-Dobrze, pszepraszam. Kontynuuj.
-No więc wtedy jak JA z Aską czepiałyśmy się ciebie i wyszła ta propozycja zakładu owszem wyszło z tego że masz poderwać Maxa ale ty się przecież wcale z nią o to nie żałożyłaś. Bo o ile dobrze pamiętam onieśmielona jego widokiem wyszłaś ze stołówki.
-No fakt tak było- przyznałam- ale to już nic nie da...on mi nie uwierzy to nic już nie zmieni. Dziękuje za pomoc Aniu ale to naprawdę już nic nie zmieni.


Po rozmowie z Anką nie mogłam zasnąc. Postanowiłam że muszę tego dokonać by mnie wysłuchał. Chcialam mu napisać sms-a ale pomyślałam że to głupie wieć postanowiłam nagrać się mu na sekretarkę.
-Max, cześc tu Kaja. Proszę wysłuchaj mnie dokońca. Mam do Ciebie tylko jedną prośbe, spotkajmy się chce ci wszystko wytłumaczyć. Chyba mam do tego prawo po tym wszystkim co nas łączy- wziełam głeboki oddech i powtórzyłam z ogromnym bólem który przeszywał moje ciało, zamknęłam oczy- łączyło. Jeśli uznasz że wszystko skończone dam ci spokój raz na zawsze.
Rozłączyłam się. W tym momencie skuliłam się na łóżku i zaczełam wyć z bólu i rozpaczy. 

12/ Los ze mnie zadrwił..


Max posiedział u mnie wczoraj do 20:00; Ogladaliśmy jakiś film na komputerze który nawet niewiem o czym był bo gdy on jest blisko mnie nie myśle o niczym innym jak o Nim samym.  Ale jedno nie dawało mi spokoju, Oskar. Sam mi powiedział że będzie moim przyjacielem że poczeka na mnie aż przejrze na oczy..a wczorajsza sytuacja nie dawała mi spokoju. Już niewiem co o tym myśleć. Nie chciałam go stracić. Może i powinnam dać mu spokój aby sam poukładał sobie życie, znalazł kogoś ja mu tego życzę z całego serca ale niech się ode mnie nie oddala, niech będzie nadal moim przyjacielem... i znowu włącza mi się egoizm i tak w kółko. 
Dzisiaj zrobiłam sobie wolne od szkoły, luźne lekcje a poza tym wkońcu chciałam się wyspać porządnie przynajmiej do 10. I gdy mi się to udało spojrzałam na telefon ale nie było żadnej wiadomości. Dziwne-pomyślałam- Zawsze po przebudzeniu miałam wiadomosc od Maxa a tu nic. A może zapomniał? Wykorzystam to i sama do Niego pierwsza napiszę-pomyślałam. 

Witaj skarbie :*, dzisiaj jestem pierwsza :p. Kocham Cię. 

Ale nie otrzymałam odpowiedzi ani zaraz ani po godzinie, ani po trzech, ani po pięciu, ani po siedmiu. Dochodziła własnie godzina 17 i postanowiłam do niego zadzwonić jeśli nie odpisywał mi chyba na 10 sms-ów z pytaniem czy wszystko wporządku. 
"Cześć tu Max, nie mogę teraz odebrać telefonu."-sekretarka. Świetnie-pomyślałam nerwowo przygryzając wargę spoglądając na zegarek. 
Dzwonek do drzwi. 
-Kaja, Max do Ciebie- rozległ się z dołu głos mamy.
-Już idę!- byłam nieco zaskoczona jego przyjazdem.
Gdy doszłam do drzwi odrazu wiedziałam że coś jest nie tak. Jego mina, oczy...przysięgłabym że dostrzegłam w nich łzy..
-Kiedy mi zamierzałaś powiedzieć?! - zapytał ostro.
-Max, ja..nie bardzo rozumiem- zaczełam.
-Przestań kłamać-przerwał mi- Myślałem że mnie kochasz, że jesteś inna od reszty dziewczyn ale się pomyliłem.
-Ale o czym ty mówisz? Przecież ja cię kocham Max- zaczelam nerwowo się tłumaczyć z czegoś czego wogóle nie rozumiałam.
-Kochasz?-zaśmiał się ironicznie.-Czy ty wiesz co to wogóle znaczy?! Czy kochasz dla zakładu co?!
Łzy zaczeły mi napływac do oczu. Jaki zakład, ja nic nie rozumiałam. 
- Zakład? To chyba jakaś pomyłka, Max skarbie- chciałam go chwycić za ręke ale się gwałtownie odsunął.
-Aśka mi o wszystkim powiedziała, założyłaś się drugiego dnia po moim przyjściu do szkoły że mnie poderwiesz, by pokazać dziewczyną że potrafisz. Brawo możesz być z siebie dumna- wygrałaś!- mówiąc to cały czas śmiał się ironicznie ale czułam w jego głosie ból.
-To nie tak, Max wysłuchaj mnie! -niemal krzyczałam gdy zbliżał się do drzwi.- Proszę nie wychodź!!-ale było już za późno usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Łzy toczyły się same, czułam straszny ból. On nie mógł ode mnie odejśc..Ten zakład ja nawet o nim zapomniałam on był unieważniony od chwili w bibliotece... 
Moja dusza krzyczała razem z sercem: nie!!! wróc!!!..........!!!

11/ Moja kropka nad i ...


- Na zadanie domowe zadanie 4, ma być zrobione na jutro. Do widzenia
-Świetnie- mrukneła lekko poirytowana Kaja. Kolejne zadanie.
-Co tam mruczysz? - Nauczycielka popatrzyła na dziewczynę z lekką niechęcią z nad dziennika.
-Ja? Nic, nic. Tylko że zapomniałam czegoś z domu. Nieważne, dowidzenia.
Wychodząc z klasy wpychała na siłe książke do torebki co było nieco trudne bo nie chciała się zmieścić. Nagle wpadła na kogoś.
-Ups, pszepraszam ja nie chciałam, nie widziałam Cię - Kaja po chwili podniosła wzrok i zobaczyła Oskara -Oskar, cześć!- dała mu buziaka w policzek na przywitanie, robiła to zawsze by wiedział że on też jest ważny w jej życiu,  nie tak jak Max ale mimo wszystko.
-Hej Kaja-uśmiechnął się - coś ty taka rozkojarzona?
-A kurcze książke chowałam do plecaka, ale nieważne, mów lepiej co u Ciebie. Długo się nie odzywałeś..-dziewczyna mówiąc ostatnie zdanie przyciszyła samoistnie głos. 
- Tak jakoś wyszło-rzucił niechętnie.
-Tak jakoś to znaczy jak? - dziewczyna nie dawała za wygraną.
- Normalnie-chłopak zamilkł na chwilę -Kaja po co ta cała farsa? Po co w ten sposób się ze mną witasz? Dajesz mi nadzieję którą zaraz trace widząć Cię z Maxem.
-Oskar ja...-zaczeła niepewnie dziewczyna
-Nie Kaja, to nie ma sensu musze już iść. Pa.
Kaja stała na środku holu z książką w ręku i nie wiedziała co o tym myśleć. Kochała Maxa mocniej  ale mimo to chciała przyjaźnić się z Oskarem bo jego.....jego też kochała.... . Chciała mieć ich przy sobie dwóch ale chyba to nie możliwe. Łzy w oczach pojawiły się same. 



Siedziała w domu przy biurku i pisała sms-y z dziewczynami. Z Anką się pogodziła bo było jej mimo wszytsko bez Niej ciężko a Anka jakby się zmieniła przez ten czas. Na lepsze. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Kaja zerwała się gwałtownie i biegnąc przez korytarz uprzedzając mame powiedziała: 
-To do mnie. 
Otworzyła drzwi. Max. Jej miłość. Jej kropka nad i. Jej sens życia.
Chłopak uśmiechnął się wszedł powoli na ganek wziął dziewczyne na ręce zakręcił się z nią, wpił się w jej usta. Na koniec postawił ją na podłodzę. 
-Hej kochanie i jak? -zapytał  z tym łobuzerskim uśmiechem.
-Pytasz jak sie teraz czuję czy co u mnie? 
-To i to.
-No więc u mnie generalnie wporządku ale jeśli chodzi o teraz to...jak się czuje to hmm...wiesz co no niewiem sama. Wiesz co Max? Musimy to powtórzyć.
Chłopak uśmiechnął się tylko i uczynił to jeszcze raz spragniony jej pocałunków.

10/ Żebyś był lepszy od poprzedniego -powitanie 2012.


Sylwester. Godzina 18:14. Jeszcze raz zerkam na zegarek ale te cholerne wskazówki za nic nie chcą się cofnąć tylko jak na złość coraz szybciej się spieszą. No to pięknie! Miał być o 18 ! Spóźnimy się. Westchnełam tylko i poszłam do łazienki sprawdzić czy z fryzurą i makijażem wszystko ok, na szczęście tu nic się nie zmieniło. Miałam dwa problemy: Pierwszy taki czy spodobam się ukochanemu w mojej małej czarnej z cekinami i wgl w tym stylu typu hm..glamour? A po drugie czy naprawdę powiem mu ze złością to co własnie teraz układałam sobie w głowie? Dzwonek. Jest. Moja trasa do drzwi wydawała się wiecznośćią w 8 cm. obcasach. Gdy otworzyłam drzwi cała moją złość mineła. Liczył się tylko On i jego piękne oczy i te usta. Zanim zdołał cokolwiek zrobić wciągnełam go do środka i pocałowałąm tak namiętnie że moje ciało oblało ciepło, przyjemne uczucie które tak bardzo uwielbiałam. Gdy wkoncu oderwaliśmy się od siebie spojrzał  w moje oczy
- Takie powitania to ja rozumiem-uśmiechnął się tym swoim szelmowskim uśmiechem- Nie tego się dokładnie spodziewałem ale to tylko utwierdza mnie w przekonaniu jak bardzo jesteś cudowna- po tych słowach pocałował mnie w czoło.
-Yhym, ale ty za to utwierdzasz mnie w przekonaniu że punktualność nie jest twoją mocną stroną-uśmiechnełam się krzywo.
- Musiałaś to zepsuć? Już było tak cudownie-roześmiał się lekko- Ślicznie skarbie wyglądasz ale jest jedno ale?
-Jakie?-zdziwiłam się nie co i wystraszyłam. Pewnie ten makijaż a mówiłam Aśce że przesadziła lekko z tym makijażem oczu...
-Takie że teraz boję się z Tobą wyjść. Jesteś tak piękna że aż boję się że inny mi Cię odbije-mówiąć to znowu dodał ten cudowny uśmiech.
Szczerze się roześmiałam.
-Jeśli to jest twój jedyny problem to od razu cię powiadamiam że żaden mnie Ci nie odbije bo należe tylko do Ciebie i poza tobą świata nie widzę a po drugie..-mówiąc to spojrzałam na jego usta i się nachyliłam do przodu.
-Tak?-mówiąć to przełknął śline i patrzył w moje usta a w jego oczach dostrzegłam ten błysk pożądania który tak uwielbiałam.
-Chodźmy już bo się spóźnimy-dodałam uśmiechając się i szybko od niego odsuwająć.
-Nie lubie cie za to!-jęknął ale zaraz roześmiał się.
Pierwszy sylwester z nim! I dlatego był on aż tak wyjątkowy.

9/ Utrata.


Wszyscy byli ubrani na czarno i płakali. Ja też chciałam ale nie miałam sily. Chciałam umrzeć jak on..jak mój ukochany Max. Spojrzałam na trumnę i zrozumiałam że ja powinnam tam być razem z Nim. Straciłam sens życia. Zrozumiałam że żyje się po to by tylko kochać lub nienawidzić, cierpieć lub być szczęśliwym, to taka próba. I ja oblałam ją. A raczej On! Bo zostawił mnie samą na tym cholernym świecie gdzie bez Niego nie mam po co żyć! Jego rodzice stali blisko trumny. Czułam że muszę to zrobić. Podeszłam do nich i od razu spytałam:
- Czy można otworzyć trumne?
Matka Maxa się rozpłakała a ojciec rzekł tylko do kogoś z zakładu pogrzebowego by uczynili to o co proszę. Po mału zaczynałam go widzieć. Był taki blady. Zaczełam krzyczeć i płakać. Ktoś chwycił mnie za ramiona. Oskar. Odwróciłam się do Niego i powiedziałam:
-Kocham Cię ale Jego bardziej chcę odejść z Nim.  
Oskar zaczął mną potrząsać
-Nie możesz słyszysz!! Kaja! Przestań!!

-Nie!!!!- zerwałam się krzycząć.
-Hej, hej! Kaja uspokój się! To ja Max. Ciii!..już dobrze jesteś ze mną..to tylko zły sen..no już dobrze...-zaczął mnie lekko potrząsać
Przytuliłam się do niego i zaczełam płakać.
-Myślałam że...-zaczełam craz głosniej szlochać.
-Wiem..mówiłaś przez sen. No już skarbie nie mówmy o tym jestem przy tobie. I cię nigdy nie opuszczę.

5 godzin później:

Gdy wstałam nie było nikogo przy mnie. Musiało mi się śnić. Na wspomnienie o koszmarze zakręciło mi się w głowie. No tak nie mogło go tu być, bo niby jak by się tu dostał? I nagle zauważyłam karteczkę obok mnie a na niej:
-Zawsze będe przy tobie, nawet jak mnie nie ma przy tobie będe myślami razem z Tobą.  A i następnym razem nie zamykaj okna bo trudno mi jest wchodzić przez okno w kotłowni, a potem by iść do Ciebie na 1 piętro by nikt nie usłyszał...uwierz mi to nie lada wyzwanie. Kocham Cię. Max.     

8/ Szczęśliwe zakończenie dnia..


Szłam ciasnym korytarzem. Wokół mnie odbijało się echo moich i Oskara kroków. On musi życ, jemu nic jest- myślałam w kółko jak maszyna. Korytarz skręcał więc my razem z nim. I wtedy zobaczyłam jego. Miał zaklejone czoło małym lepcem ale nic poza tym. Uwidział mnie . Nasze spojrzenie było długie ale potem nie wiele myśląć ile sił w nogach zaczełam do niegoo bieć, chciałam go przytulić. Jakbym się bała że on zniknie, że pryśnie jak mydlana bańka. Przytuliłam się do niego z całej siły a łzy z emocji same popłyneły mi z policzków. On równie mocno kurczowo zaczął się do mnie przytulac. Miałam gdzieś że może to wyglądało żałośnie. Kochałam go. Nic mnie nie obchodziło. Pomimo że miała dopiero 16 lat a on 17 zakochałam się w nim tak mocno. Nie mogłam z tym nic zrobić a jednocześnie nie chciałam. Wziął delikatnie moją głowę w dłonie i patrząc prosto w oczy pocałował mnie. Niby chwile ale oddał w tym pocałunku wszystko czego potrzebowałam niczym tlen.
-Kaja, Boże jak dobrze Cię widzieć-wyszeptał.
-Nawet nie wiesz co ja przeżywałam, ja myślałam że tobie coś jest..że ty..że ty- nie dokonczyłam, wybuchnełam głośnym płaczem.
-Ciii...skarbie..ciii..już dobrze. Jestem przy Tobie i będe dopóki ty nie zadecydujesz inaczej.-po tych słowach pocałował mnie w czoło.
-No wieć nic Ci nie jest- rzekł Oskar, nie wiem , może jestem przewrażliwiona ale w jego głosie było coś jakby rozczarowanie?
-Nie, nie jest. Dzięki że przywiozłeś Kaje-powiedział Oskar. Czułam że zrobł się nie co spięty. Chciałam rozlużnic sytuacje.
-No dobrze..możemy już jechać? -zapytałam?
-Tak...pewnie wyglądam jak idiota z tym lepcem na głowie?-Oskar uśmiechnął się jakby na potwierdzenie tych słów a ja po przyjrzeniu się Maxowi uznałam że a rana dodaje mu więcej uroku. I te pasma włwosów które opadły mu na czoło.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytał?
-Pytałeseś jak wyglądasz więc chciałam Ci odpowiedzieć.
-Więc jak?
-Normalnie, jak zwykle, nic specjalnego...-udalam że jest mi to obojętne ale czułam że mimowolnie zaczynam się śmiać.
-Tak? A więć dlaczego jak na mnie patrzysz mam wrażenie że zapominasz oddychać?-pytająć mnie oto dodał ten szelmowski uśmieszek. Ach, chyba zaraz zemdleje....jest piękny...Kocham Go!