niedziela, 27 października 2013

10/ ..małe zmiany wielki zamęt

Wziełam kubki i zaniosłam na dół. Nawet ja nie tknęłam swojej kawy, jakoś nie miałam na nią ochoty. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony w głowie brzmiały mi słowaa tego kolesia od majcy a z drugiej rodził się we mnie jakiś bunt że po cholere ja się tak staram jak może nawet nikt tego nie zauważy?! Ale wtedy staję mi przed oczami mama i ta jej ekscytacja malująca się na twarzy i nadzieja w oczach i znów czuję motywację. 
-A co to nie smakowała wam?- zapytała mama biorąc się znikąd w kuchni, przestraszyłam się jej. 
-Mamo! Ale mnie przestraszyłaś! Nie, dobra była tylko mnie zaczął boleć brzuch a faćio musiał wyjść gdzieś szybko .- odparłam wylewając zawartość obu kubków do zlewu.
-Aha. Kamila a mam pytanie: Co to się stało? - zapytała patrząc na mnie.
Wiedziałam o co dokładnie pyta, ale udałam głupa że nie wiem co ma na myśli.
-Ale o co ci znów biega? - zapytałam odkładając kubki i wycierając dłonie w ścierkę.
-No bo nie wcześniej nie chciałaś nawet słyszeć o jakiej kolwiek pomocy naukowej a teraz dowiaduje się że chcesz jednak tych korepetycji, że sama zadzwoniłaś nawet z prośbą do pana Filipa.
-No taaa..bo pomyślałam że...- i zastanowiłam się czy powiedzieć jej prawdę. Nie lepiej nie, bo mi nie wyjdzie i z wszystkiego nici, jeszcze bardziej się mną rozczaruję. Chociaż może jednak...tak! Powiem jej!
-Bo chodzi o to że ja to robię bo chce..
-Bo chcesz zwrócić na siebię uwagę?- zapytał stary wchodząc do kuchni. Zawrzało we mnie.
-Przestań! Daj jej dokończyć! O to że Kamilko co?- zapytała łagodnie mama.
-Nie, ta rozmowa nie ma sensu a napewno nie przy kimś takim jak on- mówiąc to spojrzałam nienawistnie na ojca, rzuciłam ścierkę na blat i wyszłam zostawiając ich samych. Idąc po schodach słyszałam jak teraz mama napierdziela ojca. Dobrze mu tak- szmaciarz- pomyślałam.
-----------------------------------------------------
Dzień później:


-Ejj Kama! Zaczekaj!! - usłyszałam Kaśkę która biegła ze szkoły w moim kierunku.
Zatrzymałam się i popatrzyłam na komórkę by sprawdzić która godzina. Nie chciałam się spóźnić na autobus by potem dreptać z buta do chaci.
-Jezu, co ty tak lecisz?!- zapytała szybko oddychając.
-Do domu, nie chce się spóźnić.
Zaśmiała się.
-Kama jakbym Cię nie znała to bym Ci uwierzyła. Od kiedy niby tak Ci się spieszy do domu? Nawet znam na pamięc twoje słowa: "Nie ten to następny, mi się nie spieszy ".
-Taaa...ale teraz to inna sprawa. Kaśka nie obraź się ale naprawdę musze się zmywać.
-Nie no spoczi, ale spotykamy się wszyscy wieczorem jak zawsze? W końcu weekend.
-Em..wiesz sama nie wiem czy dam radę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Co ty oddupcasz?! Ja o czymś nie wiem? A może ty się z kimś spotykasz?!- zmrużyła oczy jakby to miało jej pomóc w odgadnięciu prawdy. A była ona taka że miałam mieć korki. I to nie tylko z matmy..
-Nie! Weź się ogarnij! Po prostu nie mam czasu i tyle! Ok idę. Narazie. - cmoknełam ją przyjacielsko w policzek. I gdy już dojechałam na mój przestanek , dopiero zauważyłam  że ktoś się na mnie cały czas gapi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz